Witajcie!
Brak weny twórczej dopadł mnie okrutnie... ;( Na dokładkę: deszcz, wiatr i temperatura, poniżej granicy mojej tolerancji. A co, jeśli taki stan utrzymuje się dłużej, od kilku lub kilkunastu dni, a może to już kolejny tydzień?! Kiedy ręce rwą się do pracy, a głowa... włączyła blokadę. Blokada spowalnia procesy twórcze i koślawi ostateczny efekt. Może za dużo tego wszystkiego. Czas zwolnić, wypić gorącą herbatkę, z goździkami i cynamonem, sowicie okraszoną suszonymi malinami. Wtulić się w cieplutki kocyk i zagłębić w rzędach liter dawno zaczętej książki. Właśnie zdałam sobie sprawę, że na stoliku leżą już trzy takie. Porzucone. To słowa urzekały mnie zawsze. Urzekali i ludzie, którzy potrafili ubierać w nie swoje myśli. Podobno nie można nikomu niczego zazdrościć. Staram się... ale tych słów, od dziecka zazdroszczę. Dzieciak taki mały byłam, kiedy ukryta pod kocem z latarką w ręku czytałam, bo musiałam wiedzieć ;) Bo słowa budziły takie emocje, które nie pozwoliły potem oka zmrużyć. Bo ... kocham słowa... i zazdroszczę... niestety słoń mi na ucho nadepnął... tym, którzy słowa śpiewają... aż ciary po plecach idą. Więcej grzechów nie pamiętam. Idę łyknąć dawkę słów... może jutro będzie lepiej. Dam znać, czy kuracja zadziałała.
Na pocieszenie swoje i Wasze, otulacz dla maluszka, milutki, mięciutki i cieplutki. Idealny na taką pogodę. Czas chyba i sobie taki sprawić ;)
Pozdrawiam Was ciepło :)