Witajcie!
Odmierzam i ja... Dzisiaj już zapaliła się w głowie czerwona lampka... że to już niebawem. W tym roku miałam silne postanowienie poprawy i... postanowiłam przeciwstawić się tej corocznej bieganinie i skupić na bardziej duchowych przeżyciach. Uzbroiłam się w wiedzę bardziej szczegółową, co do czasu adwentu i towarzyszącym zwyczajom. PO raz pierwszy, odkąd mamy swoje cztery kąty, zrobiłam dzieciom kalendarz adwentowy. Zawzięłam się i już. Nie sądziłam, że sprawi im to tyle radości. Kalendarz jest bardzo prosty - 24 sznureczki z karteczkami, na których zapisałam zadania na każdy dzień. Co jakiś czas pojawiają się paczuszki z niespodziankami. Niesamowite jest, jak te moje dzieciaczki z wypiekami szukają karteczek z odpowiednim numerem i nie mogą doczekać się, jakie będzie ich kolejne zadanie. A jak już trafi się tajemnicza, malutka paczuszka, jak ta 6 grudnia... To dopiero szaleństwo :)
Uparłam się też, że będzie wieniec adwentowy... może nie do końca wieniec, ale coś nam wyszło :) Wyszukałam w zakamarkach kredensu kilka świec, mężu przyniósł zielone gałązki z ogrodu, a dzieci wykonały całą dekorację. I jest... piękny prawda?! :) Nasz debiut, ale wierzę, że uda się nam każdego następnego roku takie świece przygotować...
Pozdrawiam Was cieplutko :)
Iwona
Iwona
ale zrobiłaś dzieciakom frajdę i zabawę!
OdpowiedzUsuń:-)