24 stycznia 2016

Ślub zimową porą

Witajcie!

Za oknem biało, w ciągu dnia śnieg mieni się w promieniach słońca i oślepia swoim blaskiem. Gałązki drzew, krzewów i krzewinek wystroiły się w białe czapy. Moje dzieci z zamiarem ulepienia bałwana ruszyły w teren ... i wyrzeźbiły śniegowego psa :) Jest taaaka ładna zima :) i nie ważne, że mróz w nos szczypie :) Na ślub w zimowej scenerii poczyniłam karteczkę. Odrobinę mieniącym się śnieżkiem posypałam i troszkę kolorku dodałam, i piórko, które z puchem mięciutkim się kojarzy i białe kwiaty i...






Papier ze ślicznymi listeczkami to kolekcja RUDA  z Makowego Pola. 

Pozdrawiam Was serdecznie :)
Iwona

21 stycznia 2016

Baaardzo przestrzenne wspomnienie...

Witajcie!
Tak przestrzenne, że istniały uzasadnione obawy, czy i tym razem będę musiała nóżką szybkę domykać ;) Wszystko za sprawą warsztatów u Agnieszki Sieńkowskiej , które miały miejsce w ostatnich dniach listopada.  Cofam się w czasie, ale nie po drodze było mi wcześniej, pokazanie Wam kilku drobiazgów, jakie wyszły spod moich rąk. Zimno, szaro i buro za oknem, a tam się działo... eksplozja kolorów... i pokochałam akwarele... Za przenikanie barw, za zaskoczenie, za możliwości, za... zobaczcie sami... bo tam byłam, ciasto jadłam, herbatkę piłam i takie ot, wspomnienie 3D, stworzyłam :)








Na eksplozję kolorów i fotorelację z naszych poczynań zapraszam do Makowego Pola . Farby, pędzle, nożyczki, i wiele innych niezbędnych niezbędników poszło w ruch ;) Tylko spójrzcie, jak ciężko pracowałyśmy ;)

Pozdrawiam Was cieplutko :)
Iwona

plan bez planu...

Witajcie!
 
Przyszedł, tak jak wszyscy czekali. Dokładnie o godzinie i dniu.  Rozsiadł się wygodnie...taki młodziutki, pełen świeżości i wigoru,  energii, nowych pomysłów... taki nowy. W kieszeni ukrył karty... Każdego dnia wyjmuje  przynajmniej jedną... czasem kilka. Spodziewamy się, czy nie. On z tym samym, niezmiennym rytmem, robi to! Czasem jest euforia, czasem złość, czasem niemożliwe staje się możliwe, czasem stagnacja... różnie to bywa. Spojrzałam wstecz pierwszego dnia, jak tylko pojawił się ten nowy. Stary  - krzyknęłam, nie chcę powtórki. Wyniósł się. Zostawił, co miał w planie i poszedł.  Teraz ten młody mości sobie miejsce. Stary zaskoczył mnie. Tak zupełnie i niespodziewanie, tak, jak tylko zaskoczyć można. Bezwzględny był, tak, tuż przed świętami, tuż zanim przyszedł młody. Teraz wiem, jak bardzo można się bać, jak bardzo może być żal, jak boli bezsilność, jak bardzo można kochać. Stary zostawił mnie taką oszołomioną, niedowierzającą, zaskoczoną... i z miłością, co nie zna granic. Nie żałował mi.  Pokazał strach i miłość, ból i kochanie, niepewność i wiarę. Remanent wtedy zrobiłam... w kilka godzin. Noc była strasznie dłuuuga. Za kilka dni miał przyjść ten nowy. Zebrałam się w sobie, zmobilizowałam wszystkie swoje siły... podniosłam się... Dziękuję tym, którzy byli ze mną, którzy wspierali mnie tak bardzo.  Dziękuję za gest, dziękuję za słowo!  Nie mogłam wysłać życzeń świątecznych, ani noworocznych.  Mimo to, Dziękuję za to, że mogłam osobiście, tym, którzy byli przy mnie powiedzieć, to, co ważne. Za to, że mogłam przytulić, uścisnąć dłoń, za to, że mogłam... Do dziś zbieram się w sobie, walczę z lękiem, walczę z tym... nowym, który próbuje, tego, co stary. Patrzę na niego... siedzi sobie wygodnie, taki nieprzenikniony... ale jestem zdeterminowana. Wierzę. Walczę. Teraz jestem słaba, ale mam takie wsparcie i miłość, że wiem, że dam radę. Tylko na chwilę opadłam z sił.
Kilka dni później... nowy wystawił mnie na próbę. Przewróciłam się, znowu, ale wstaję, powoli, mozolnie, ale wstaję!
Miałam plany w związku z nowym, ale już nie planuję. Teraz kiedy kolana już bolą, próbuję dźwignąć się wyżej, już czas, wstać, zrobić krok do przodu i iść dalej. Walczyć o siebie i marzenia. To nie plan, to cel.

Przed świętami czytałam u Doroty, co ma kota , czy ten cały świąteczny szał ciał, jest potrzebny, czy można inaczej. To mogę odpowiedzieć, z czystym sumieniem, że tak, można inaczej. Tegoroczne święta, odbyły się bez żadnych przygotowań. W domu niesprzątane, bo nie było komu i kiedy. Dom pozostał jednak w stanie nienaruszonym. Okres świąt nie spowodował żadnych uszczerbków, co najwyżej warstwa kurzu podwoiła objętość. Lodówka pusta, bo nie było komu i kiedy zakupów zrobić. Biedula odpoczęła przynajmniej trochę ;). Z dań świątecznych tylko pierniczki, które rodzinnie zrobiliśmy, kilka dni przed tym, jak karetką mnie wieźli. Niestety nie były ozdobione. Choinka, z desek, co to na jesieni wiatr płotek połamał. Te deseczki mężu pięknie pozbijał w noc tuż przed Wigilią, jak tylko do domu mnie przywiózł. W środku nocy razem z dziećmi ją ubieraliśmy. To była najpiękniejsza choinka na świecie! I, to były cudowne święta, bo na sto procent mogliśmy poświęcić  się magii świąt. Magia świąt, to rodzina, bycie razem, rozmowy, śmiech, przytulanie, miłość i choinka ;)
 
 
Wszystkim tym, do których nie dotarły moje życzenia, którym nie mogłam złożyć wszystkiego, co najlepsze w Nowym Roku, teraz  z maleńkim opóźnieniem :), życzę przede wszystkim ZDROWIA, a wtedy cała reszta ułoży się sama. Dorzucę jeszcze uśmiechu, miłości i wielu dobrych ludzi na waszej drodze. A co?! Mam gest ;D

Pozdrawiam Was cieplutko :)
Iwona

Ps. Mała namiastka tego, co niebawem. Tak energetycznie i optymistycznie... przecież wiosna tuż, tuż ;)


 
Tak, tak, musiałam chlapnąć ;)