18 października 2017

Zające w wyścigówkach...

Witajcie!

Nie wiem jak to zrobić... słońce wytęsknione na horyzoncie się pojawiło... ogród skąpany w jesiennych barwach wzywa... maszyna do szycia woła... pędzle krzyczą... nożyczki wyrywają się... jak pogodzić to wszystko?!... a poza tym wszystkim... zwykłe codzienne... życie ;D
Wrzuciłam więc dzisiaj na luz... wyłączyłam maszynę... pędzle wróciły na swoje miejsce... nożyczki powędrowały do szuflady... a ja... w te pędy do ogrodu ;D  Goniłam za promykami słońca... wywiozłam górę chwastów i liści... ogarnęłam błagające o litość zaległości... teraz pełna energii nadrabiam dzienne zaległości ;D Czy ja tak mogłam po kilku tygodniach pracy siedem dni w tygodniu?... tak po prostu odetchnąć, zaczerpnąć powietrza, nie spoglądać na zegar... nie wiem... jedno jest pewne... naładowałam baterie tak solidnie, że jutro, już od bladego świtu będę realizować Wasze marzenia... o pudełku dla ukochanej córeczki na urodziny... o kocyku dla oczekiwanego maluszka... o ciepłych czapkach dla rodzeństwa...o kartkach dla najbliższych... i wiele innych ;)
Teraz wrzucam kocyk, który szyłam jeszcze przed wakacjami... dla Przemusia... 





Pozdrawiam Was serdecznie
Pozytywnie i energetycznie doładowana słońcem ja ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz